bałałajkarzowi przyszło na myśl zaintonować pieśń, aby uciszyć zrozpaczone baby, i powoli ponad szloch wzniosły się męskie głosy śpiewające "Razcwietali jabłoni i gruszi..." Była chwila niezwykła, kiedy płacz przygasał, a pieśń rosła. Ale kobiety nie zaśpiewały, stały milcząc, boleściwe i porzucone, z samotnością do wtóru. I to było gorsze niż lament. Wreszcie pociąg ruszył i odjechali sami z tą pieśnią w step, ku Uralowi. A w Nowym Depo został nastrój jak po pogrzebie. Tylko Niemcy nadwołżańscy chodzili uśmiechnięci, bo ich nie brano do wojska. <br>Łarysa po robocie siadywała na swoim wyrku bez ruchu, przygarbiona, z opuszczoną głową, i trwała tak godzinami