o siódmej czterdzieści. Ojciec odprowadził syna na szosę warszawską, tu przystanął i trzykrotnie ucałował.<br>- Synu, co czuję, to wiesz... że cię sercem, duszą błogosławię... A przykazanie daję jedno: pamiętaj, że nikt u nas w drelichach z ogolonym łbem nie chodził. Tego bym ci nie przebaczył. Pamiętaj !<br>Ten głos błagalny i łamliwy Szczęsny jeszcze słyszał, gdy koła zgrzytnęły, gdy pociąg ruszył w lewo, pod żelazny most, do stolicy, którą trzeba było zdobyć. I żegnając ostatnim spojrzeniem wyniosły komin "Ameryki" przysiągł, że przykazania ojca nie złamie. Ale ubogim nie wróci. Zginie albo wróci pięknie ubrany, z walizką prezentów dla ojca i rodzeństwa, a