z ulgą.<br>Dokoła świat pobielał niestałą poświatą. Lepianki spały w dole podobne do porzuconych klocków, stożek niewielkiej pagody obsiadły małpy i zdawało się, że mogą z łatwością skoczyć na ogromną, za bliską tarczę księżyca. Sadzawka jeżyła się dwugłowymi potworami, łby przeżuwających bawołów odbijały się w wodzie ciężkiej jak rtęć.<br>Daleko łańcuchy górskie skrzyły się od gwiazd. Powietrze drgało pełne niebieskich pyłów, połyskliwych, niepokojących. Koguty ochrypłymi głosami obwołały północ, rozległa cisza kładła się na serce. Nie mąciło jej bliskie łkanie szakali, pomykały parami zaniepokojone niezwykłą jasnością pełni.<br>Na dziedzińcu, w kałuży ruchliwego srebra, wlokąc długi, pokraczny cień, krążyła milczkiem suka w dziwacznym