kupowała sobie poprzez "zlecanie odpłatnych prac, które powinni wykonywać w ramach obowiązków służbowych". W ten sposób w PARR zarabiało się od 2 do 6 tys. zł miesięcznie, a rekordzista zainkasował w ciągu roku 200 tys. zł. Niepokorni byli zaś zwalniani pod pretekstem, nomen omen, "działalności na szkodę spółki". Pani prezes lansuje tezę, że to właśnie oni są autorami zarzutów. Raport o nieprawidłowościach w PARR w zasadzie jest bowiem anonimowy. Katarzyna Jasiewicz, główna księgowa PARR, której pieczątka i podpis widnieją pod doniesieniem, twierdzi wręcz, że to fałszerstwo. Na tej podstawie Ewa Matuska uważa, że wszystko zostało sfabrykowane, a ona sama nie ma