wzrok. Ślepy Zygmunt. Niewidomy. W dodatku Zygmunt niemowa. Okaleczony stygmat człowieka we wszechogarniającej czerni. Wysunął rękę do przodu... Przestrzeń. To już coś. Zastygłe, maziste powietrze. Co dalej? Zygmunt najpewniej znalazł się w piekle, w martwej wątrobie ziemi, w nieskończonym jelicie strawionego świata. Gdzie Wergiliusz, co poprowadzi za rękę, gdzie biała laska instynktu? Albo przynajmniej Szatan, co zawlecze Zygmunta na wieczne męki? Gdzie obraz kobiet z pępowinami płodów? Nic, nikogo, pusto. Pusto i ciemno. Znowu chrobot. Odwrócił się i niepewnie, krok za krokiem, usiłował iść w stronę tego odgłosu. Był blisko... raptem coś zaczęło groźnie prychać. "O, fak! Chyba jakieś krety albo