sztachet, dzielących ogrody. <br>Już Hubert otwierał usta, by krzyknąć: "Co ty tam robisz?" - gdy na widowni, od strony pretensjonalnej willi, ukazała się nowa postać, a nawet dwie. <br>Przodem biegł pies, ogromny i brutalny buldog, za nim toczył się jegomość pękaty, niepokojąco czerwony, w jasnej kurtce z czesuczy i z grubą laską w ręku. <br>Jegomość dopadł sztachet, spojrzał, ruchem pełnym zgrozy wyrzucił obie pięści w górę i wrzasnął: <br>- Kto mi tu zamurował moją dziurę? <br>Zza sztachet wysunęła się natychmiast jasna główka, energiczna i mężna, a pozornie spokojny, niewątpliwie dziewczęcy głos powiedział: <br>- To ja panu zamurowałam dziurę. <br>- Ty, ty smarkaczu jeden? I jakim