korytarzy, piwnic, ścieżek, pomieszczeń. Nie trzeba było schodzić z tej arterii, wystarczyło, poszukując mety, pomylić się o jeden krok, wejść w nie te drzwi, co trzeba, nieraz z jednego mieszkania wchodziło się do wnętrza szafy innej rodziny, przepraszało się, prosiło o wskazanie właściwej drogi. W latrynach były pokoje, w pokojach latryny, w kuchniach sypialnie, w sypialniach komórki z drewnem i węglem, okna jednego domu sąsiadowały z oknami drugiego. Raz zbłądziwszy, można było nie wyjść aż do świtu. Dopiero światło dnia ujawniało całą intrygę. Nagle okazywało się, że trwająca całą noc podróż kończy się w punkcie wyjścia. Jakby się stało w miejscu