generałem Izurietą, a wśród zawodników znajdował się syn generała Garina. Uroczystość prawie rodzinna. Pracowałem na swoje kontakty, ale nie przydały się one do niczego. Polska nie wykazała zainteresowania żadną propozycją, które przekazałem: wymiana elewów i wykładowców uczelni wojskowych, wymiana wizyt, doświadczeń, czegokolwiek, co mogłoby przyczynić się do lepszej znajomości świata latynoskiego przez naszych wojskowych, do pokazania naszego dorobku, a może nawet do sprzedaży naszego sprzętu lub uzbrojenia. Na liczne propozycje chilijskie Polska była głucha - nie pokazaliśmy ani jednego helikoptera czy pistoletu, nawet na zawody hippiczne nie przysłaliśmy kulawego konia.<br>Na zawodach jeździeckich wojskowi żyją jakby w innym świecie: galowe mundury, bryczesy