Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
Róży pił, na ponuro, sodówkę, przy stoliczku pod czerwono-żółtym parasolem. Pił małymi, dystyngowanymi łyczkami. Zapraszał, aby się do niego przysiedli. Nie skorzystali. Usiedli na białej ławce, twarzą do modrej wody, patrzyli na wodne rowery i na perkozy, słuchali, jak przelewa się przez jaz i huczy biała woda. Na sąsiedniej ławce siedziało dwóch młodych, przystojnych, ale nie w pełni dojrzałych mężczyzn, wyglądali na studentów. Jeden palił egipskiego, drugi półgłosem tłumaczył: - Nie wiem jak ty, ale ja sam się zgłoszę, nie będę czekał na mobilizację, bo wtedy wyślą mnie do piechoty i będę gnił w Wołkowysku albo taplał się w błotach pod
Róży pił, na ponuro, sodówkę, przy stoliczku pod czerwono-żółtym parasolem. Pił małymi, dystyngowanymi łyczkami. Zapraszał, aby się do niego przysiedli. Nie skorzystali. Usiedli na białej ławce, twarzą do modrej wody, patrzyli na wodne rowery i na perkozy, słuchali, jak przelewa się przez jaz i huczy biała woda. Na sąsiedniej ławce siedziało dwóch młodych, przystojnych, ale nie w pełni dojrzałych mężczyzn, wyglądali na studentów. Jeden palił egipskiego, drugi półgłosem tłumaczył: - Nie wiem jak ty, ale ja sam się zgłoszę, nie będę czekał na mobilizację, bo wtedy wyślą mnie do piechoty i będę gnił w Wołkowysku albo taplał się w błotach pod
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego