beatyfikację brata, którego krótkie życie, ciche i podobno bardzo pobożne, przypieczętowała śmierć: Starania jej posuwały się powoli. Ojciec w listach do Campillich zawsze pytał o nie. Wiedziałem też od niego, że kandydatura nie miała wielkich szans. Zasłaniały ją inne postaci, o podobnej tak pod względem historycznym, jak i geograficznym biografii, lecz o większym od Andrzeja Zgierskiego blasku.<br>Po minucie czy dwu pojawili się państwo Campilli. On serdeczny, swobodny, ona - sztywna, tronująca, ale zawsze była taka. Pamiętam jej postać, przerastającą otoczenie, z piersią podaną mocno do przodu. Teraz nadal trzymała się prosto. Wzrost jej jednak nie wydał mi się uderzający. Nie pamiętam