Lady Makbeth, zagrzewa męża (?) do czynu, tyle że językiem nie tak literackim: "Lej tę k...! Lej ją po mordzie!" Ja przecieram uszy, bo to jednak pani oficerowa, a ta konduktorka - też dama-ż, chociaż trolejbusowa i może trochę winna. A tu porucznik Wojska Polskiego dokładnie stosuje się do instrukcji i leje damski personel komunikacyjny po mor... po twarzy! Wóz jest już prawie pusty i dramat rozgrywa się między pięcioma osobami: oficerem, "oficerową", konduktorka, kierowcą i mną. Całość zaś na imponującym tle ruin, niczym współczesna inscenizacja Sofoklesa. Wtedy Muranów był jeszcze w ruinach. Kierowca hamuje, ja łapię oficera od tyłu wpół, krępując