sobie ręce. Proponuję, aby nigdy, przenigdy już nie wracać do tamtej sprawy.<br>Niespodziewanie zadął i zaszumiał zbiegający z gór wicher, w którym, wydawałoby się, brzmiały jakieś upiorne wycia, krzyki i zawodzenia. Pędzone po niebie chmury przybrały fantastyczne kształty. Sierp księżyca zrobił się czerwony jak krew.<br>Wściekły chór i furkot skrzydeł lelków kozodojów zbudziły ich przed świtem.<br>Wyruszyli tuż po wschodzie słońca, które oślepiającym ogniem zapaliło później śniegi na szczytach gór. Wyruszyli na długo przed tym, zanim słońce zdołało ukazać się zza szczytów. Zresztą zanim się ukazało, niebo zasnuły chmury.<br>Jechali wśród lasów, a droga wiodła coraz wyżej i wyżej, co dało się