spać i nie czuli przez sen, jak gryzły ich wszy, a budzili się tylko w nocy, wychodzili za potrzebą, a wszy strącali w ogień. Mama płakała nie nadążając iskać mojej głowy. Rozpaczała, że te wszy były takie duże. Ojciec pocieszał ją, że jak przetrwamy zimę, to znowu znajdzie się jakieś lepsze miejsce, a na razie nie wolno się ruszać, bo łatwo jest nas wytropić i można gdzieś zamarznąć po drodze.<br>W tej samej okolicy przebywała grupa Słonia. Znajdowali się tam bracia Brzozacy, wielki Niutek, <page nr=29> Biumek, Manes i Abel oraz mój wujek Aron i inni samotni, i tacy, którym nie udało się