Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
lub zawieszonym w powietrzu pająkom...

Nagle za szerokim liściem łopuchu ujrzałem czubek czyjejś głowy. Skraadałem się powoli, ostrożnie rozgarniając potężne łodygi i drapiąc kolana o ciernie. Po chwili ujrzałem plecy siedzącej na ziemi dziewczyny. Poznałem te wątłe, nieco kościste ramiona i warkocz owinięty dokoła głowy. Była to panna Kazimiera! Obok leżał na wznak Aliosza z głową opartą na jej kolanach. Panna Kazimiera głaskała go po twarzy. Ze swego ukrycia widziałem wyraźnie, jak zagłębia palce w jego włosach, a potem przesuwa dłonią po krostowatym czole, na wpół przymkniętych oczach i ustach... Stałem przez chwilę nasłuchując, ale nie padło między nimi ani jedno
lub zawieszonym w powietrzu pająkom...<br><br>Nagle za szerokim liściem łopuchu ujrzałem czubek czyjejś głowy. Skraadałem się powoli, ostrożnie rozgarniając potężne łodygi i drapiąc kolana o ciernie. Po chwili ujrzałem plecy siedzącej na ziemi dziewczyny. Poznałem te wątłe, nieco kościste ramiona i warkocz owinięty dokoła głowy. Była to panna Kazimiera! Obok leżał na wznak Aliosza z głową opartą na jej kolanach. Panna Kazimiera głaskała go po twarzy. Ze swego ukrycia widziałem wyraźnie, jak zagłębia palce w jego włosach, a potem przesuwa dłonią po krostowatym czole, na wpół przymkniętych oczach i ustach... Stałem przez chwilę nasłuchując, ale nie padło między nimi ani jedno
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego