Lecz nie było drzew dokoła.<br>Ot, widniała ziemia goła.<br>Niegdyś na niej krzewy rosły,<br>Ale krzewy dawno poschły,<br>Przysypały ziemię piaski,<br>Które skrapia deszcz jak z łaski.<br>A najgorzej było w lecie<br>W tym miasteczku Modrokwiecie.<br>Słońce niebo rozpłomienia<br>A tu nigdzie nie ma cienia,<br>Nigdzie cienia ni wytchnienia,<br>Ani lip zieleni młodej,<br>Ani słodkiej brzóz ochłody,<br>Ani klonu, ani buka,<br>Gdzie kukułka mile kuka,<br>Ani sosny, ani dęba,><br>Gzie ma gniazdo szpak lub zięba.<br><br>Raz w upalny dzień ukradkiem<br>Wyszli z domu Tadek z Władkiem<br>I pobiegli hen, do lasu,<br>Żeby zażyć tam wywczasu.<br>Naprzód szli więc traktem bitym,<br>Potem