Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
zasłaniała, jak ta, co ja miałam przed chwila na sobie. Obszyłam ją jakoś. W dzień nie dało się nosić, ze mnie tam krawcowej nie będzie, ale dawanie dupy to nocna praca, w nocy wyglądała całkiem, całkiem.
Ładnie pachną te lipy, no nie? Jeszcze tydzień i przekwitną. Lubię herbatę z kwiatu lipy, ale z tych nie będę zbierać, przy ulicy rosną, to trucizna. W dzień jeździ tędy od cholery samochodów.
Do mnie już niedaleko, do końca ulicy i w prawo. Fajne mieszkanie mam, Wisłę z okna widać. Rano jest pięknie, kiedy słońce wstaje, odbija się w rzece. Zobaczysz. Jak dojedziemy, pewnie będzie
zasłaniała, jak ta, co ja miałam &lt;page nr=207&gt; przed chwila na sobie. Obszyłam ją jakoś. W dzień nie dało się nosić, ze mnie tam krawcowej nie będzie, ale dawanie dupy to nocna praca, w nocy wyglądała całkiem, całkiem.<br>Ładnie pachną te lipy, no nie? Jeszcze tydzień i przekwitną. Lubię herbatę z kwiatu lipy, ale z tych nie będę zbierać, przy ulicy rosną, to trucizna. W dzień jeździ tędy od cholery samochodów.<br>Do mnie już niedaleko, do końca ulicy i w prawo. Fajne mieszkanie mam, Wisłę z okna widać. Rano jest pięknie, kiedy słońce wstaje, odbija się w rzece. Zobaczysz. Jak dojedziemy, pewnie będzie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego