to, że uda mu się rozmówić z nimi, że ustali ich stosunek do siebie. Powie tak: "Kostek - ręka... co wiem, to wiem dla siebie, u mnie jak w studni. Ale to było, teraz jest inaczej". Nic jednak takiego nie zdarzyło się. Przygotowanej tyrady nie wygłosił. Kostek wyciągnął gdzieś z kąta litr samogonu. Popijali siedząc na kupach pierza. Pierza było co niemiara, ponieważ złodzieje obierali tutaj drób kradziony w pobliskiej składnicy Henecke-Trogelhandlung.<br>Stacho Kowalik, Zyzio i Kostek gadali jeden przez drugiego, sapali przez nos, zgrzytali zębami, przerywali sobie nawzajem.<br>Stacho także rozgadał się, głowa jego stała się pusta i leciały przez