nagle niewymowne zdumienie, graniczące z osłupieniem, kiedy uprzytomniłam sobie wydarzenia, które zaszły od chwili, kiedy ostatni raz patrzyłam na metę w Charlottenlund. Wydało mi się to wszystko po prostu niemożliwe. Zły sen, majaczenia w malignie. Pobyt w Brazylii, obłąkana podróż jachtem "Stella di Mare", z ukrytą pod pokładem armatą, upiorny loch w Chaumont... Ciekawe, czy przyjdzie chwila, kiedy będę mogła spokojnie i beztrosko oglądać zamki nad Loarą w charakterze zamożnej turystki... Szydełko zostało w lochu, trzeba je było zabrać na pamiątkę. Na razie wiozę sobie pamiątkę tylko w postaci tej zasuszonej rozgwiazdy. To nie pamiątka, to ponure memento! Chyba muszę się