dwie godziny po obiedzie), Angus spędzał teraz zwykle w pokoju na górze, z książką w ręku, leżąc na sienniku. Nie brał do ręki żadnej poważnej książki, nie było już warto. Przeważnie czytał nowy dla siebie i raczej kiepski rodzaj powieści, jakieś bzdury o szarych i czerwonych eminencjach, tajemnych przejściach i lochach, ucieczkach i pościgach. Krótko mówiąc tzw. sieczkę, która jednak pozwalała mu całkowicie odłączyć się od rzeczywistości i nie myśleć.<br>Koniec świata nadszedł nagle i niespodziewanie. Dwudziestego któregoś (chyba było to dwudziestego czwartego?) czerwca, przez szeroko otwarte okna, wtargnął dźwięk dzwonów kościelnych z miasta, do których stopniowo dołączały się dalsze echa