Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
czyściej.
Czyściej rzeczywiście było. Co do ciszy i spokoju - różnie, bo Wieśniewicz kąpał się wesoło. Burzył wkoło siebie wodę albo krzesał wspaniałe bryzgi, kierując je w nas. Z tej zabawy przerzucił się wkrótce w inną: w lekcję pływania, której udzielał Antonelli. Pływała ona, lecz niepewnie. Na koniec, podsadziwszy ją na łódkę, zaproponował mi, żebyśmy się wypuścili,dalej. Przystałem na to chętnie. Woda była wspaniała. Zapominało się w niej o rozżarzonym, dusznym mieście. Po dwudziestu minutach, mając brzeg o dobry kilometr za sobą, zawadzamy stopami o piach: woda do połowy łydek. Siadamy.
-Odżywa człowiek - mówi Wieśniewicz. - Już mam tego piekielnego Rzymu po
czyściej.<br>Czyściej rzeczywiście było. Co do ciszy i spokoju - różnie, bo Wieśniewicz kąpał się wesoło. Burzył wkoło siebie wodę albo krzesał wspaniałe bryzgi, kierując je w nas. Z tej zabawy przerzucił się wkrótce w inną: w lekcję pływania, której udzielał Antonelli. Pływała ona, lecz niepewnie. Na koniec, podsadziwszy &lt;page nr=203&gt; ją na łódkę, zaproponował mi, żebyśmy się wypuścili,dalej. Przystałem na to chętnie. Woda była wspaniała. Zapominało się w niej o rozżarzonym, dusznym mieście. Po dwudziestu minutach, mając brzeg o dobry kilometr za sobą, zawadzamy stopami o piach: woda do połowy łydek. Siadamy.<br>-Odżywa człowiek - mówi Wieśniewicz. - Już mam tego piekielnego Rzymu po
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego