Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Dzień dobry
Nr: 04.07
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1931
pewnego razu wybrano mnie do komitetu jakiejś dobroczynnej loterji. Dostałem też, naturalnie pewną ilość losów loteryjnych do rozsprzedaży.
Chcąc jak najlepiej wywiązać się z mego zadania zwróciłem się do generalnego dyrektora instytucji bankowej, w której pracowałem, człowieka jeszcze młodego, pełnego energji i przedsiębiorczości.
Na prośbę moją, by zakupił kilka losów loteryjnych, dyrektor Gawęcki uśmiechnął się, jakby sobie coś przypominał, poczem energicznie potrząsnął głową:
- Nie, mój drogi panie! - odparł. - Mogę na ten cel złożyć pewną sumę, ale nic nie może mnie zmusić bym wziął do ręki chociażby jeden z trzech obrzydłych losów loteryjnych.
- Dlaczego? - zdumiałem się.
- Dlaczego! Ot dlatego, że nigdy jeszcze
pewnego razu wybrano mnie do komitetu jakiejś dobroczynnej loterji. Dostałem też, naturalnie pewną ilość losów loteryjnych do rozsprzedaży.<br>Chcąc jak najlepiej wywiązać się z mego zadania zwróciłem się do generalnego dyrektora instytucji bankowej, w której pracowałem, człowieka jeszcze młodego, pełnego energji i przedsiębiorczości.<br>Na prośbę moją, by zakupił kilka losów loteryjnych, dyrektor Gawęcki uśmiechnął się, jakby sobie coś przypominał, poczem energicznie potrząsnął głową:<br>- Nie, mój drogi panie! - odparł. - Mogę na ten cel złożyć pewną sumę, ale nic nie może mnie zmusić bym wziął do ręki chociażby jeden z trzech obrzydłych losów loteryjnych.<br>- Dlaczego? - zdumiałem się.<br>- Dlaczego! Ot dlatego, że nigdy jeszcze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego