Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
podała obiad. Wuj był mrukowaty i wypowiadał od czasu do czasu oderwane zdania na temat szerzących się w całym mieście strajków, na temat wojny, ale głównie utyskiwał na nieuczciwość stolarzy, których u siebie zatrudniał i których posądzał o kradzież zegarka.

- Tu, panie święty, w tym Pitrze są same łotry. Mikołaj łotr i Witte łotr, i ta strajkująca hołota... Każdy naród ma taki rząd, na jaki zasłużył... Albo ci stolarze... Klawesyn upuścili na podłogę, rozwalili pudło... Zegarek ukradli... A przecież płacę rzetelnie... I wódkę daję...

Mówiąc to szarpał rudawy wąsik palcami brunatnymi od pokostu i politury. Do mojej matki nie był podobny
podała obiad. Wuj był mrukowaty i wypowiadał od czasu do czasu oderwane zdania na temat szerzących się w całym mieście strajków, na temat wojny, ale głównie utyskiwał na nieuczciwość stolarzy, których u siebie zatrudniał i których posądzał o kradzież zegarka.<br><br>- Tu, panie święty, w tym Pitrze są same łotry. Mikołaj łotr i Witte łotr, i ta strajkująca hołota... Każdy naród ma taki rząd, na jaki zasłużył... Albo ci stolarze... Klawesyn upuścili na podłogę, rozwalili pudło... Zegarek ukradli... A przecież płacę rzetelnie... I wódkę daję...<br><br>Mówiąc to szarpał rudawy wąsik palcami brunatnymi od pokostu i politury. Do mojej matki nie był podobny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego