Czyż można pojąć, że on - Stanisław, człowiek tak szanowany, zapewniający o miłości i o pożądaniu "tylko jej słodkich członeczków, stópków i jagód usteczków", właśnie w tych to Miniewiczach, kilka razy, jeśli nie więcej, sprzeniewierzył się tak okrutnie! Wierzyła mu, gdy mówił, opuszczając ją na wiele godzin, że idzie polować albo łowić. I - o wstydzie - okazało się, że były to łowy i połowy nie tylko na leśną zwierzynę i na rybki. Ufała też, że te ranne i wieczorne wyprawy nad jezioro, nad stawy, nad rzekę służą jego zdrowiu. - Muszę co najmniej przez dwie godziny używać kąpieli - powiadał - lekarze zalecili mi usilną "hydroterapię