na szybę, prorokował: - Będzie z piętnaście gradusów - raczej do siebie, bo uważał, że Róża jeszcze śpi. Mylił się. Otworzyła oczy w tym oświetleniu - szaroturkusowym, nieco metalicznym. Ze świeżym zainteresowaniem wpatrzyła się w niezapylony mrozem wychuchany skrawek okna, złudnie wydawało się, że zimniejszy niż reszta. Przeciągnęła się jak Spinoza. - Chodź do łóżka, jest jeszcze wcześnie, ogrzeję cię - zaprosiła.<br>- Zaraz przyjdę, popatrzę sobie chwilę. - Dopiero wrócił z piwnicy, znowu mieli szczęście, i tym razem rury nie potrzaskały. Rozpalił w kociołku, nakarmił Spinozę, ba, nawet zdążył wypalić połówkę papierosa. Na czczo, a nie powinien, ale z drugiej strony czy święta nie dopuszczają pobłażliwości choćby