Chodziła sama po sklepikach, żeby oszczędzić na służbie, wystawała w ogonie o publiczne dobrodziejstwa, szukając względów panów i pań, dla których dawniej obmyślałaby <page nr=107> skuteczne protekcje; zapisywała, bez końca przeliczała wydatki, skasowała swoje czwartkowe herbaty, pozwalała Steni przyjaźnić się z Żydówką, nazywała stróża panem dozorcą i milczała, gdy chwalono demokratyczne rządy lub literaturę bolszewicką. <br>To wszystko było nowe. Nowe także były miesięczne wędrówki na grób męża i sjesty na cmentarnej ławeczce, ze wzrokiem żarliwie utkwionym w darninę. I łzy po nocach, i nasłuchiwanie, czy Stenia nie kaszle, i rumieńce wstydu, gdy pytano przy wnukach: a gdzież to pan zięć? a cóż to