U nas inaczej.<br>W "R.W." z biegiem lat wypracowany został swoisty rytm dnia.<br>Otwarcie następowało w późnych godzinach rannych i oczekiwali na nie cierpliwie trzej wiecznie złaknieni: Wilga, Kotlarski i Orłoś, nieco już wystrzeźwieni, podlegli jednak natarczywie wzbierającemu imperatywowi, którego nabrzmiewanie w każdej chwili groziło eksplozją, katastrofą, atakiem amoku lub pogrążeniem w stan rozpaczliwej apatii.<br>Siadywali na słońcu, jeśli było słońce, lub trwali pod okapem dachu, gdy lało.<br>Stali wtedy w owym wąskim korytarzyku pomiędzy ścianą a firanką ociekających kropel i nasłuchiwali szurgotów dochodzących z wnętrza.<br>Gdy zgrzytały wrzeciądze, opadały sztaby żelazne i wychłodzone nocą, mroczne wnętrze ziewało otwieranymi drzwiami