tak towarzyszyć mu w jego ziemskiej wędrówce, a także być obecnym przy jego śmierci. Zastanówmy się, co to znaczy. Ni mniej, ni więcej, Loyola doradza płynąć pod prąd przez wieki cywilizacji, mijając pokolenie za pokoleniem, od starości tych ludzi aż do ich narodzin, przemierzając w odwrotnym kierunku całą nieogarnioną wielość ludzkich żywotów, która składa się na to, co nazywamy historią. Jesteśmy tutaj u samego sedna chrześcijańskiego stosunku do historii jako całości odniesionej do jednego wydarzenia w miejscu i czasie i rozwijającej się od tego wydarzenia. Nie wiem, czy Dostojewski tak wychowany, że bał się jezuitów jako złowieszczych agentów Watykanu i Polski