zośkę, w karty, w ścianki, zawsze na pieniądze. Sprzedawali butelki, szmaty, makulaturę. Był to przepływ dziesięciogroszówek, ale zawsze był to przepływ gotówki. Niektóre dzieci chcą zostać gwiazdami sportu, albo filmu, inne żołnierzami lub policjantami. Oni chcieli mieć pieniądze. Wychodząc ze szkoły przechodzili zawsze koło cukierni na Gdańskiej. Pachniało z niej lukrowanymi pączkami - dwie sprzedane butelki to już był pączek. Na pączki starczało im zawsze. Babcia Tomka, osoba bardzo religijna, mówiła o nim, że kiedy miał pięć czy sześć lat, lepił pączki w piaskownicy i próbował je sprzedawać innym dzieciom. Kiedyś zapytała go, czy chciałby zostać księdzem. Odpowiedział pytaniem:<br>- A ile ksiądz