Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
dłużej czekać. Pamiętam, jak biegłam na bosaka po pomoście, po szorstkich, nagrzanych słońcem deskach. Rzuciliśmy worki na łódkę i Henryk na przekor tej ciszy postawił żagle, i wtedy nagle powiało. Odbiliśmy od kei, a wiatr się wzmagał, był coraz mocniejszy i mocniejszy, zrobiło się ciemno i z tych granatowych chmur lunęła woda. Jezioro, dotąd gładkie jak stół, zagotowało się całe od wielkich kropel deszczu. Wiatr był bardzo mocny, a my mieliśmy podniesione oba żagle, na motyla, jeden po jednej, a drugi po drugiej stronie łódki, i szybowaliśmy prawie nad ta gotująca się woda, zupełnie sami, bo wszyscy uciekli przed burza, a
dłużej czekać. Pamiętam, jak biegłam na bosaka po pomoście, po szorstkich, nagrzanych słońcem deskach. Rzuciliśmy worki na łódkę i Henryk na przekor tej ciszy postawił żagle, i wtedy nagle powiało. Odbiliśmy od kei, a wiatr się wzmagał, był coraz mocniejszy i mocniejszy, zrobiło się ciemno <page nr=60> i z tych granatowych chmur lunęła woda. Jezioro, dotąd gładkie jak stół, zagotowało się całe od wielkich kropel deszczu. Wiatr był bardzo mocny, a my mieliśmy podniesione oba żagle, na motyla, jeden po jednej, a drugi po drugiej stronie łódki, i szybowaliśmy prawie nad ta gotująca się woda, zupełnie sami, bo wszyscy uciekli przed burza, a
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego