w ręku<br>z namaszczeniem, jak pszenicę.<br><br>U twych ramion płaszcz <orig>powisa</><br>krzykliwy, z leśnego ptactwa,<br>długi przez cały korytarz,<br>przez podwórze, aż gdzie gwiazda<br><br>Venus. A tyś lot i górność<br>chmur, blask wody i kamienia.<br>Chciałbym oczu twoich chmurność<br>ocalić od zapomnienia.<br><br>II<br><br>Pochylony nad mym stołem<br>we wschodzącej zorzy łunie<br>ręce twoje opisuję,<br>serce twoje opisuję;<br><br>smak twych ust jak morwa cierpki<br>i głosu pochmurną słodycz,<br>i uszy twe jak wysepki,<br>które z dala widział Odys.<br><br>Ten obłok jest twoją twarzą,<br>ten horyzont, ta akacja.<br>Pióro maczam w kałamarzu<br>i litery wyprowadzam.<br><br>Niech staną rządek przy rządku<br>jak ptaki złote