Z wokandy - "Holender"</tit><br><br>19-letniego L. S., mieszkańca stolicy, wychowywała trochę babcia, a trochę ulica, z której powędrował na chwilę do placówki bardziej wyspecjalizowanej w formowaniu osobowości, ale pełnej innych, podobnych mu młodzieńców, co pozwoliło mu rozszerzyć horyzonty myślenia - co robić, żeby nic nie robić, a żyć dostatnio i na luzie.<br>Natura obdarzyła go sympatyczną, budzącą zaufanie powierzchownością, co sprzyjało robieniu ludzi w przysłowiowego konia, kiedy sięgając do kieszeni - znajdował tam tylko podszewkę. Jak wielu jemu podobnych, uznał za najlepszy wędrowny tryb życia, by zanim ktoś się połapie, że został wykolegowany - nasz bohater mógł już obrabiać następną ofiarę.<br> W swoich podróżach