pokoju, zawinięta w pogniecioną kartkę z koślawym napisem "Do ziemi!". Ten, kto rzucał, musiał przyznać, że się pomylił co do pana Lapidusa, który nazajutrz od rana leżał na katafalku, wyprostowany, w nieskazitelnym fraku mimo wczesnej pory. <br><br>Kiedy Emilka Loom, udręczona długoletnią, nie kończącą się nudą, szła po nową partię książek, mężczyźni wychodzili z gospody na ulicę i odprowadzali ją aż pod sam antykwariat. Rozprawiali hałaśliwie o osinowych kołkach do przebijania serca. Tętnice pulsowały im pod kołnierzykami, gdy przez witrynę zaglądali do wnętrza sklepu zawalonego książkami po sufit. Księgarz nosił druciane binokle, które mu zachodziły parą.<br>- Panno Loom, bez francuskich romansów da