Typ tekstu: Książka
Autor: Praszyński Roman
Tytuł: Jajojad
Rok: 1997
obłąkany:
- Garbaty, garbaty.
- Kochanie! - dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować. - Chodź do mnie!
Spojrzał jak na rozdeptanego robaka.
- Nigdy! - warknął i zostawiając ją oniemiałą ze zdumienia, ze spodniami wypchanymi nabrzmiałą lagą, wypadł na korytarz. Na chodniku splunął pod nogi.
- Jak ja mogłem nie zauważyć tego do tej pory? Ta dziwka ma nos jak czarownica.
Stał chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. Wreszcie ruszył przed siebie uliczkami wzdłuż fosy. Od wody wiało chłodem, ale on tego nie czuł, rozgrzany ciałem tej żydowskiej szmaty i własną wściekłością.
Wędrował długo, aż zaszedł w okolice dworca Freiburgbanhof. Przystanął pod polskim konsulatem. "Już niedługo tutaj... - pomyślał
obłąkany:<br>- Garbaty, garbaty.<br>- Kochanie! - dziewczyna nie wiedziała, jak się zachować. - Chodź do mnie!<br>Spojrzał jak na rozdeptanego robaka.<br>- Nigdy! - warknął i zostawiając ją oniemiałą ze zdumienia, ze spodniami wypchanymi nabrzmiałą lagą, wypadł na korytarz. Na chodniku splunął pod nogi.<br>- Jak ja mogłem nie zauważyć tego do tej pory? Ta dziwka ma nos jak czarownica.<br>Stał chwilę, nie wiedząc, co ze sobą począć. Wreszcie ruszył przed siebie uliczkami wzdłuż fosy. Od wody wiało chłodem, ale on tego nie czuł, rozgrzany ciałem tej żydowskiej szmaty i własną wściekłością.<br>Wędrował długo, aż zaszedł w okolice dworca Freiburgbanhof. Przystanął pod polskim konsulatem. "Już niedługo tutaj... - pomyślał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego