Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kobieta i Życie
Nr: 20
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1972
śledzie. Dwa miesiące nie było, a tu nagle są.
- Co śledzie? - zapytał pan Jankowski, mrugając oczami.
- A właśnie, że śledzie - powiedziała przekornie matka - śledzie z naszego morza.
- Śledzie - jęknął pan Jankowski.
- A co, pan nie lubi?
- Nie, mogą być. O, i widzę - wódeczka.
- Monopolowa - dodał ojciec - lakowana.
- O to nie ma obawy - powiedział pan Jankowski - chociaż, kiedy byłem u pewnego znajomego architekta, to pędził bimber na kuchence gazowej i wyobraźcie sobie państwo, wcale nie było czuć w mieszkaniu tego przykrego zapachu.
- Okropności - powiedziała matka i znów jakby usłyszał, kiedy pochylała się do ojca - on lubi popić, on nam załatwi.
- To może zaczniemy
śledzie. Dwa miesiące nie było, a tu nagle są.<br>- Co śledzie? - zapytał pan Jankowski, mrugając oczami.<br>- A właśnie, że śledzie - powiedziała przekornie matka - śledzie z naszego morza.<br>- Śledzie - jęknął pan Jankowski.<br>- A co, pan nie lubi?<br>- Nie, mogą być. O, i widzę - wódeczka.<br>- Monopolowa - dodał ojciec - lakowana.<br>- O to nie ma obawy - powiedział pan Jankowski - chociaż, kiedy byłem u pewnego znajomego architekta, to pędził bimber na kuchence gazowej i wyobraźcie sobie państwo, wcale nie było czuć w mieszkaniu tego przykrego zapachu.<br>- Okropności - powiedziała matka i znów jakby usłyszał, kiedy pochylała się do ojca - on lubi popić, on nam załatwi.<br>- To może zaczniemy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego