jadalni, gdzie siedzą krewni, zgubieni pozornie na zawsze w Oświęcimiu: wuj Janek i wuj Mietek, ciotki: Roma, Stefania, Maryla. Duży Tadek i mały Adzik. I przemądrzały Rysio, i Lucuś, który "z <orig reg="kobietami">tobietami</> nie tańczy". A ja jestem tu i gdzie indziej, wtedy i nigdy. I śmierci nie ma, nie, nie ma śmierci! Wiecznie chwieje się i chwiać będzie czub orzecha za wielkim oknem weneckim, wiecznie klęczą i klęczeć będą na jadalnianym dywanie szarosiwe cienie.<br>Mylą mnie te sny. W ich zwierciadle odwracają się moje czasy i kierunki. Topografia myślenia wywija koziołka. Côté cour zamienia się miejscem z côté jardin. Jak w