te szlaki, żeby dalej, wciąż dalej. Otrząsnąć się z majaków na jawie i wrócić do mapy wojskowej. Palcem dotknąć fortyfikacji. W imię Historii spisywanej przez świadków". <br>Tuż przed wejściem na szosę, przykucnął. Rów, zazieleniony od słońca, pełen był wody. Mył ręce, ciesząc się chłodem. Strzepywał dłonie i, sprawdziwszy, że nie ma nikogo w pobliżu, wytarł je w podszewkę swej kurtki. <br>Piec był gorący. Kiedy już poczuł, że zapomina o rękach, zdjął kurtkę. Rozłożył na łóżku mapę. Linie umocnień trwały niezmiennie, trzy bunkry otoczone czerwonym kołem. Uśmiechnął się. "Trzeba by jakoś oznaczyć... olszynę... i pewne drzewo... Gasthaus i szkołę... no i przede