Wyciągnąłem je w ostatniej chwili spod autobusu!<br>Gabrysia, ta silna, pogodna, zrównoważona, ta opoka, ta podpora całej rodziny, jej fundament i cement zarazem, zachwiała się w posadach i poczuła, że musi usiąść. Jeśli ona cokolwiek wiedziała o omdleniach - to chyba właśnie coś takiego jej groziło. Nie mówiąc już ani słowa, macając ręką po ścianie, Gabriela <page nr=85> przeszła pomiędzy regałami pełnymi książek - do kuchni. Tam usiadła na stołku i oparła się o stół łokciem, a ponieważ zupełnie nagle zimna, zielonkawa ściana nicości wyrosła jej przed oczami - w ostatnim przebłysku świadomości schyliła się opuszczając głowę niżej kolan.<br>Następnym jej wrażeniem było miłe ciepło, otaczające