i bez wpadek, natomiast ubojem trudnią się kolejni gospodarze. Mięso zaś dzieli sołtys. W ten sposób, zdaniem babci, wieś - jak rząd - od biedy wyżywi się. Gorzej z wyżywieniem reszty.<br>Znacznie gorzej. Ciężka praca wykonywana bez zupełnie podstawowego sprzętu zmechanizowanego, oczekiwanie na pomoc kółka rolniczego, na pożyczki, na naprawy zięć gospodyni macha ręką. Człowiek jest ciągle narzędziem najpewniejszym. Najtrwalszym i niezastąpionym. Ale powstaje pytanie, czy warto? Po co tak pracować? Nie będziemy rozmawiać o przysłowiowym już sznurku, ani o maszynach, które tak ułatwiłyby pracę i na które moich gospodarzy stać, ani o gumiakach (nie kaloszach, tylko ocieplanych gumiakach potrzebnych na wsi latem