ciemnawy, dziecięcy puch, stawał się jabłkowitym szpakiem. Mimo protestów księdza udano się najpierw do cugowej stajni, a dopiero później kolejno odwiedzano obory, owczarnię, chlewy, wreszcie stajnię fornalską, położoną obok spichrza...<br> Bursztyn przywitał się z panem, całkowicie ignorując Martę i Hanię. Musiały zadowolić się siwkami i źrebakiem. Proboszcz na życzenie dziedzica machnął od niechcenia kropidłem i stanął w progu, obrócony plecami do wnętrza stajni. Niecierpliwie kręcił palcami młynka. Borowski drażnił go, a może istotnie nie mógł oderwać się od konia. Kiedy właściciel odsuwał się, Bursztyn chwytał go zębami za kożuszek i wciągał z powrotem do boksu.<br> - Widać nie będzie dzisiaj świętej wieczerzy