spoczął na laurach i po obiecującym debiucie nie miał już kinomanom nic do zaoferowania. Zamknął się w kręgu polskich twórców filmowych, którzy adorują wyłącznie siebie i swoich znajomych.<br>&lt;au&gt;Adam Biedał&lt;/&gt;&lt;/&gt;<br><br>&lt;div type="news" sub="culture" sex="m"&gt;<br>&lt;div1&gt;&lt;tit1&gt;PORANEK KOJOTA&lt;/&gt;<br>Historia miłości Kuby (Maciej Stuhr) i Noemi (przeraźliwie drewniana Karolina Rosińska), zmagających się z niechętnymi ich szczęściu gangsterami &lt;foreign lang="eng"&gt;made in&lt;/&gt; III RP, adresowana jest, jak można przeczytać w materiałach promocyjnych filmu, "&lt;q&gt;do dużo szerszej widowni&lt;/&gt;" niż poprzednie dzieło scenarzysty Mikołaja Korzyńskiego i reżysera &lt;name type="person"&gt;Olafa Lubaszenki&lt;/&gt;. I rzeczywiście. Akcja ich komedii mknie naprzód dziarsko jak powiązana sznurkiem &lt;name type="prod"&gt;"Syrenka"&lt;/&gt;, a plejada znanych i lubianych aktorów zgrywa się w nieustannych gagach, aż oczy