magiem. Mówca był krzepkim staruszkiem o zupełnie białych włosach i brodzie. Zrazu myślałem, że pochodzi z północy, gdyż miał niebieskie oczy, ale przeczyły temu rysy przeciętnego Lengorchianina. Mimo pełni lata nosił wełnianą szatę, bo surowy bazalt, z którego zbudowano jego wieżę, zachował jeszcze chłód pory deszczów. Musiałem wyglądać kiepsko. Ledwo mag ujrzał mnie na progu, natychmiast wprowadził do środka, bez żadnego nagabywania.<br>Na wieczny Krąg! Jak rozkoszna jest ciepła woda, gorące jedzenie i miękkie łóżko, doceni tylko ten, kto był ich pozbawiony przez dłuższy czas.<br>Mówca "zajrzał" mi do głowy. Siedział naprzeciwko, uśmiechał się i mrużył niebieskie oczy, a ja wyczuwałem