Typ tekstu: Książka
Autor: Grochowiak Stanisław
Tytuł: Seans
Rok: 1997
schronieniem przed świtem, nowym dniem, nieznaną przyszłością; Jac, oddawałam się tobie, a nad twoimi ramionami - pamiętasz, jak stał nasz tapczan - widziałam okno, rozchylone żaluzje. To było oko śmierci, która na ciebie patrzyła; całowałam potem bliznę pod pachą, tam gdzie Shapiro wyciął ci te węzły, i to były moje czary, moja magia, przeciwko oku, które szpiegowało naszą miłość. Jac, czy ona całowała twoją bliznę, czy jej dłoń drżała z lęku, że przy pieszczocie napotka nagle na twym ciele zwiastuna śmierci - stwardniały węzeł chłonny? Jac, głupi chamie z Kawęczyńskiej, żałosny chicagowski knajpiarzu, który rżniesz ściągniętego z białostockiej wiochy ostatniego polskiego kocmołucha, naszą służącą
schronieniem przed świtem, nowym dniem, nieznaną przyszłością; Jac, oddawałam się tobie, a nad twoimi ramionami - pamiętasz, jak stał nasz tapczan - widziałam okno, rozchylone żaluzje. To było oko śmierci, która na ciebie patrzyła; całowałam potem bliznę pod pachą, tam gdzie Shapiro wyciął ci te węzły, i to były moje czary, moja magia, przeciwko oku, które szpiegowało naszą miłość. Jac, czy ona całowała twoją bliznę, czy jej dłoń drżała z lęku, że przy pieszczocie napotka nagle na twym ciele zwiastuna śmierci - stwardniały węzeł chłonny? Jac, głupi chamie z Kawęczyńskiej, żałosny chicagowski knajpiarzu, który rżniesz ściągniętego z białostockiej wiochy ostatniego polskiego kocmołucha, naszą służącą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego