Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Maliński przytrzymywał mnie. W pewnym momencie, po którejś z rzędu próbie, zniecierpliwił się i szepnął: - Nie ma potrzeby. Spokojnie. O tej godzinie przychodzi tu sama bardzo skromna klientela.
Wtedy to właśnie podszedł do nas sekretarz.
- Ksiądz Ducci przeprasza panów za czekanie i prosi do siebie.
Weszliśmy. Pokój piękny, jasny, ogromny, mahonie. Ksiądz średniego wzrostu, przystojny, młody. Oczy niebieskie, bystre. Spojrzenie przenikliwe, skierowane wprost na człowieka, bez tego unikania cudzego wzroku, co zauważyłem u księdza de Vos. Głos dźwięczny, przyjemny, stanowczy, a zarazem jakby pobłażliwy.
- Żadnych telefonów. Absolutnie. Póki nie skończę z panami.
Ale zaledwie padło to polecenie, dzwonek. Rozmowa dłuższa. Potem
Maliński przytrzymywał mnie. W pewnym momencie, po którejś z rzędu próbie, zniecierpliwił się i szepnął: &lt;page nr=143&gt; - Nie ma potrzeby. Spokojnie. O tej godzinie przychodzi tu sama bardzo skromna klientela.<br>Wtedy to właśnie podszedł do nas sekretarz.<br>- Ksiądz Ducci przeprasza panów za czekanie i prosi do siebie.<br>Weszliśmy. Pokój piękny, jasny, ogromny, mahonie. Ksiądz średniego wzrostu, przystojny, młody. Oczy niebieskie, bystre. Spojrzenie przenikliwe, skierowane wprost na człowieka, bez tego unikania cudzego wzroku, co zauważyłem u księdza de Vos. Głos dźwięczny, przyjemny, stanowczy, a zarazem jakby pobłażliwy.<br>- Żadnych telefonów. Absolutnie. Póki nie skończę z panami.<br>Ale zaledwie padło to polecenie, dzwonek. Rozmowa dłuższa. Potem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego