mogli napić się przy ladzie szklankę gorącej czarnej lury.<br>Pierre nie miał trzydziestu centymów, dlatego powlókł się bez celu w górę bulwarem Belleville. Paryż z wolna budził się ze snu. W rudych, spróchniałych framugach okien przygarbionych hotelików tu i ówdzie ukazywały się już profile starych, rozczochranych, na wpół gołych kobiet, majestatyczne w swoich wygniłych ramach jak widmowe portrety prababek tej bezpańskiej dzielnicy, gdzie prostytucja jest godnością dziedziczną, jak gdzie indziej tytuł rodowy lub stanowisko notariusza.<br>Okno jest obrazem, przybitym na martwym, kamiennym prostokącie szarej ściany dnia. Są okna martwe natury, dziwne, mozolne kompozycje zapoznanego artysty-przypadku, sklecone w rogu przygodnej kotary