Typ tekstu: Książka
Autor: Konwicki Tadeusz
Tytuł: Dziura w niebie
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1959
bo chciał napaść oczy bolesnym dlań widokiem; gdy wracała, nie miał już śmiałości zastąpić jej drogi. Potem, zrozpaczony beznadziejnym oczekiwaniem, chwycił się środków ostatecznych. Przechadzał się wzdłuż płotu z całą ostentacją, gwizdał ponad miarę głośno, próbował coś śpiewać, choć głos mu jakoś nie dopisywał. Gdy i to przeszło bez echa, majstrował coś z hałasem na drodze, coś, co nie miało sensu i przeznaczenia. Wbijał jakieś patyki w twardą niczym kamień ziemię, spinał je w dziwne konstrukcje i obudowywał łapkami choinkowymi. Wszystko daremnie. Ani razu Puciałłówna nie pokazała się w oknie. Ani razu nie wyszła na werandę czy do ogrodu. W ciągu
bo chciał napaść oczy bolesnym dlań widokiem; gdy wracała, nie miał już śmiałości zastąpić jej drogi. Potem, zrozpaczony beznadziejnym oczekiwaniem, chwycił się środków ostatecznych. Przechadzał się wzdłuż płotu z całą ostentacją, gwizdał ponad miarę głośno, próbował coś śpiewać, choć głos mu jakoś nie dopisywał. Gdy i to przeszło bez echa, majstrował coś z hałasem na drodze, coś, co nie miało sensu i przeznaczenia. Wbijał jakieś patyki w twardą niczym kamień ziemię, spinał je w dziwne konstrukcje i obudowywał łapkami choinkowymi. Wszystko daremnie. Ani razu Puciałłówna nie pokazała się w oknie. Ani razu nie wyszła na werandę czy do ogrodu. W ciągu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego