plecach był przy kajutach, w oknie mignęła zatroskana twarz Madzi. Odbłysnął jej zuchowatym spojrzeniem - w porządeczku!<br>Statek ruszył. Szczęsny czapką wywinął do tych tam na brzegu: <page nr=354> - Trzymajcie się ciepło! Sprawunki załatwię - przyjadę! Niby do Mormula, ale Władek zrozumiał.<br>Było już po zmroku. Reflektor prószył z dziobu na daleki, ciemny szlak, majtek świecąc latarką liczył skrzynie, do trzydziestu naliczył, wtedy Szczęsny udał się za nim po kwity, jeden na dwadzieścia osiem skrzyń, drugi na dwie. Później przy bufecie, napiwszy się kwasu, zabawił godzinkę, zapalił, pogadał i wyszedł na pokład.<br>Zimny wiatr smagał po twarzy. Kopyście kół mlaskały zgrzytliwie, w wysokościach, głębokich, zawrotnych