strzemiennego, czy nie. Aż mi ślina na język przychodzi. Do diabła, mogło tak być. Chyba, żeby się samo wchłonęło, już nie wiem. <br>Tyle tylko że ani bardziej orzeźwiona, ani bardziej wigorowa się po tej kawie nie poczułam. Za grosz przedsiębiorczości, odwagi. Musiałam też nieźle uskarżać się i chlipać, gdy mój małżonek wykonał swój rytualny poobiedni telefon, jeśli już on sam zaproponował, abym wezwała taksówkę. W czasie ośmioletniego pobytu we Francji z tego środka komunikacji korzystałam zaledwie raz i to do porodu. Byłam więc chyba wtedy mocno usprawiedliwiona. A tu taka propozycja, popatrz, popatrz. Pomysł już jednak był. <br>Taksówkarza, a do tego