Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Płomyk
Nr: 11
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1953
małych nierównościach lodu, Cześkowi ręce trochę zmarzły, oczy się łzawiły. Mimo grubego ubrania pod ciepłym waciakiem czuł przenikające igiełki mrozu. Helmut sterował uważnie, wymijając co większe zaspy. Wiatr zrobił się jakby bardziej porywisty. Pogwizd powietrza przecinanego stalowymi linkami want stawał się coraz większy i płozy dźwięczały bardziej brzękliwie.
"Już chyba mamy z 80 km na godzinę" - pomyślał Czesiek. W tym momencie coś zaczerniało przed nimi na lodzie.
- Uwaga! - wrzasnął luzując jednocześnie żagiel.
Helmut szybko, trochę za szybko zakręcił kierownicą. Tył bojera poleciał gwałtownie w bok. Buchnął słup sypkiego śniegu zagarniętego brzegiem płozy sterowej. Czesiek poczuł, jak jakaś siła wyrzucała go z
małych nierównościach lodu, Cześkowi ręce trochę zmarzły, oczy się łzawiły. Mimo grubego ubrania pod ciepłym waciakiem czuł przenikające igiełki mrozu. Helmut sterował uważnie, wymijając co większe zaspy. Wiatr zrobił się jakby bardziej porywisty. Pogwizd powietrza przecinanego stalowymi linkami want stawał się coraz większy i płozy dźwięczały bardziej brzękliwie. <br>"Już chyba mamy z 80 km na godzinę" - pomyślał Czesiek. W tym momencie coś zaczerniało przed nimi na lodzie. <br>- Uwaga! - wrzasnął luzując jednocześnie żagiel. <br>Helmut szybko, trochę za szybko zakręcił kierownicą. Tył bojera poleciał gwałtownie w bok. Buchnął słup sypkiego śniegu zagarniętego brzegiem płozy sterowej. Czesiek poczuł, jak jakaś siła wyrzucała go z
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego