Buldog miauknął i liznął łapę. Zygmunt był uwrażliwiony na takie zmiany. Nie jest głupi, żeby dać się nabrać na kolejny numer cheruba. Rybiogęby zawsze maczał palce w życiu kamienicy, obtaczał starych lokatorów w nudzie i smażył na rozgrzanej patelni nieba różne, małe i duże świństewka. Oj, niedobrze, znowu wpada w manię prześladowczą. Zabrzeska spojrzała przeciągle w jego kierunku. Co ona się tak patrzy? I gołębi mało dzisiaj. Spopielałe niebo nabierało niebieskich rumieńców, a południowe przebiegały nad dachem z rozdętymi skrzelami. Ponad nimi, wysoko leciał samolot, zostawiając za sobą, niczym pług, białą skibę. Ostrożnie, ostrożnie, nie można popełnić żadnego błędu. Spokojnie, spokojnie. Zygmunt