był jego twierdzą, jakby za progiem zło nie mogło już sędziego dosięgnąć. Rozbierał się powoli, porzucając garderobę na krzesełkach, jak w ciągu całego życia, od chwili, gdy się wyzwolił spod kurateli oschłego guwernera, który go do dwunastego roku życia musztrował od rana do wieczora, wdrażając do porządku, akuratności i przykładnych manier. Było to na Podolu, w świecie dawno umarłym, skąd sędzia odszedł jako młodzieniec jeszcze, by odtąd już samotnie mierzyć się z losem. Rozbierał się więc powoli, odnajdując radość w bałaganie. Potem wdziewał długą koszulę nocną, siadał na miękkim łóżku i wypalał połowę cygara. Na koniec kładł się wygodnie w pościel